poniedziałek, 21 października 2013

"The Conjuring"

Minirecenzja filmu autorstwa Yerbusia.





Lubię oglądać zwiastuny nowych produkcji filmowych, zwłaszcza, jeśli chodzi o horrory. W przypadku "Obecności" obejrzałem bodajże dwa zwiastuny... i oba mi się spodobały. Od tamtej pory cierpliwie czekałem, aż uda mi się dobrać do znośnej wizualnie i dźwiękowo wersji filmu. Tak się stało niedawno, około dwóch tygodni temu. Film w jakości DVD - RiP [powiedzmy; z daleka wygląda całkiem znośnie], dźwięk także nie był najgorszy, ale przede wszystkim... film nie miał wklejonych żadnych chińskich, japońskich, czy koreańskich napisów. Nic, tylko poczekać na mrok za oknem i oglądać, prawda? Oczywiście, ale miałem przeczucie, że lepiej będzie obejrzeć go z Przyjaciółmi [pozdro Wit, pozdro Pablo!] i nie myliłem się...
Nie wiem, czy zauważyliście, jak zbudowane są współczesne horrory. Film taki trwa między 1h 20 min - 1h 40 min, przynajmniej w większości. Dlatego gdy sprawdziłem czas trwania "The Conjuring" byłem zaskoczony. Równe dwie godziny? Zapowiadał się długi seans. Właśnie wtedy zacząłem zastanawiać się nad budową filmów grozy. Jak one wyglądają? Zazwyczaj zaczyna się sceną grozy, potem chwila wytchnienia, by następnie przed trzydzieści do czterdziestu minut raczyć widza lepszymi, bądź gorszymi straszakami. Mniej więcej od pięćdziesiątej minuty powoli zaczyna się kulminacja napięcia, która eksploduje w ostatnich dziesięciu minutach filmu, kiedy to najczęściej dochodzi do happy endu... aczkolwiek nie zawsze (całe szczęście). Widząc, że "Obecność" trwa aż dwie godziny, byłem ciekaw, jak ten film jest skonstruowany. Czy będzie tak, jak to opisałem powyżej? Czy może chodzi o dwugodzinne flaki z olejem? Na szczęście sądząc po tematyce nie musiałem martwić się, że będzie to zwykły, brutalny slasher. 
Film otwiera sekwencja przedstawiająca lalkę z ciekawym przypadkiem nawiedzenia, jeśli pamięć mnie nie myli. Dobry, klimatyczny początek. Jeśli dodamy do tego fakt, że film powstał w oparciu o prawdziwą historię Eda i Lorraine Warrenów, a sama lalka ma swoją odpowiedniczkę w rzeczywistości... zaczyna robić się ciekawie. Wspomniana scena jest pozornie bez znaczenia, ale za to później, w ramach rozwijania się fabuły, zyskuje na znaczeniu, przez co finał jest jeszcze bardziej emocjonujący.
Jest wiele opinii na temat tej produkcji. Zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Ja muszę przyznać, że jak dla mnie film jest genialnie zrobiony, praca kamery jest po prostu świetna (wrażenie "trzymania jej w rękach" potęguje klimat kilku scen), muzyka nie jest nachalna, nawet ja, wyczulony na jej punkcie - uwielbiam ścieżki dźwiękowe z horrorów - zbytnio nie przywiązywałem do niej uwagi. Owszem, słyszałem ją gdzieś tam w tle, ale to nie ona była na pierwszym planie i za to chwała kompozytorowi. Na pierwszym planie mamy historię małżeństwa, przeplataną z wydarzeniami z życia Warrenów, które wzajemnie się zazębiają, dzięki czemu mamy dobrą, spójną historię. 
Moim zdaniem "The Conjuring" to film roku 2013. Potrafi przerazić [przynajmniej mnie i moich Przyjaciół, hehe], ma wiele scen trzymających w napięciu, a "straszaki" doskonale spełniają swoje zadanie. 
Zamierzam obejrzeć go jeszcze raz... i ponownie nie zamierzam robić tego sam. Ten film za bardzo wpłynął na moją psychikę - przypominam, historia oparta na faktach, jeśli wierzyć twórcom i archiwalnym zdjęciom przedstawiającym autentycznych bohaterów - małżeństwo Warrenów i rodzinę, która potrzebowała ich pomocy - ale to tylko świadczy o tym, jak świetną jest produkcją. Polecam go z całego serca wszystkim, którzy uwielbiają krzyczeć podczas seansu [tak, przyznaję się, ja też krzyczałem i przytulałem się do Pabla ze strachu... On zresztą do mnie też, heh] i lubią gęsty klimat grozy, klimat, który wywiera takie wrażenie na widzu, że nawet po zakończeniu seansu ciężko zapomnieć o projekcji.
Oczywiście nie gwarantuję, że doświadczycie tego samego, co ja i moi Przyjaciele. Jak już wspominałem, film ma wiele opinii. Ja tylko opisałem swoje wrażenia, mając nadzieję, że natchnę Was do oglądnięcia tego jakże świetnego dzieła, jakim na pewno jest "The Conjuring". Jeśli jednak obejrzycie go i mimo wszystko Wam się nie spodoba... dwie godziny to jednak nie tak wiele, prawda?
"Obecność" to jak dla mnie jeden z najlepszych horrorów, jakie kiedykolwiek oglądałem; zdetronizował nawet taki hit, jakim jest "Sinister".
Z całego serca polecam.
Po tym filmie odechce Wam się zabawy w chowanego...

3 komentarze :

  1. Lubie czasem oglądać horrory, ale szczerze powiedziawszy nie trafiłam na taki, który by mnie bardzo, ale to bardzo przeraził. Nawet taki wspomniany tu Sinister, którego zwiastun bardziej mnie przeraził niż sam film, nie wywołał u mnie takich emocji jak Obecność. Jeszcze kochany internet ścinał się w momentach kiedy scena najbardziej przerażała i do tej pory mam przed oczami twarz tej przerażającej lalki. BRRR!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przytulałeś się do Pabla ze strachu? OK :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Agape - dlatego zawsze staram się ściągać horrory na dysk i to w jak najlepszej jakości. Pozdrawiam.
    Zuzanna - no co... zawsze raźniej... :)

    OdpowiedzUsuń