czwartek, 10 stycznia 2013

"Umywalka".

Podjąłem się próby napisania utworu pastopodobnego. Efekty możecie zobaczyć poniżej. Według mnie, zadanie to nieco mnie przerosło, o czym świadczy zbyt wiele kwestii pozostawionych do domysłu [np. to, że bohater wziął ze sobą pamiętnik do łazienki, cały czas w nim notując], jaki i to, że jest zbyt przewidywalny.

Jednak to moja pierwsza próba napisania pastopodobnego tworu, więc proszę o wyrozumiałość. 

Mimo wszystko mam nadzieję, że jednak Wam się spodoba.
[PS - nie ma to jak inspiracja Kingiem i Lovecraftem, hehe].








Ostrzegam, że opowieść, którą zamierzam wam przedstawić, jest dość dziwna. Nie, to złe określenie. Nie wiem, jak można to opisać… Pozwólcie więc, że przekażę wam wszystko tak, jak to zapamiętałem. Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko zebrać do kupy i w miarę sensownie opisać… choć nie jest tego zbyt dużo.
Jednakże boję się. Boję się, że wkrótce całkowicie postradam zmysły… Nie mogę wyrzucić jej z głowy, w jakiś sposób zawładnęła moimi zmysłami, sprawiła, że… uzależniłem się od niej. Boże, to nawet dla mnie brzmi, jak bredzenie szaleńca, a co dopiero dla was… 
Zacznijmy więc od początku.
Jakiś czas temu przeprowadziłem się z rodzicami do nowego, jednorodzinnego domku. Był całkiem ładny, niewielki, wyposażony we wszystkie dobrodziejstwa współczesnej techniki. Oczywiście sami musieliśmy go umeblować, ale takie rzeczy, jak na przykład łóżka, umywalki – łazienki były dwie, jedna na parterze, a druga na pierwszym piętrze – toalety, i inne takie pomniejsze pierdoły dostaliśmy w „spadku”. Nie będę się dłużej rozwodził nad szczegółami, sami dobrze wiecie, jak to jest, poza tym czuję, że mam coraz mniej czasu.
Rodzice wzięli sobie sypialnię i łazienkę na dole, ja postanowiłem zamieszkać na górze. Miałem do dyspozycji całe piętro, włącznie z łazienką i wejściem na strych. Nie miałem nic przeciwko temu. Gdy oglądaliśmy mieszkanie jeszcze zanim zdecydowaliśmy się na jego zakup, zauważyłem coś, co przykuło moją uwagę. 
Łazienka. Niby zwyczajna – zlew, kibel, wanna, wieszaki na ręczniki. Nic specjalnego. Niewielkie, wręcz miniaturowe pomieszczenie. Cieszyłem się, że nie będę musiał czekać w kolejce, by odcedzić kartofle – mimo iż była nas tylko trójka, dość często zdarzały się takie sytuacje, nie wiem, może dlatego, że mój ojciec miał mały pęcherz. Nieważne. Na początku wszystko było w porządku. Dopiero po kilku tygodniach zacząłem dostrzegać dziwne rzeczy. Któregoś dnia, wróciwszy ze szkoły, musiałem pójść do łazienki. Do szkoły miałem kilka kilometrów, a że nie było żadnych autobusów szkolnych, musiałem chodzić na piechotę. 
Pamiętam, że wszedłem do domu i rzucając plecak w kąt, szybko wbiegłem po schodach na górę. Wpadłem do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Zrobiłem, co miałem zrobić – co za ulga! – i stanąłem przy umywalce. Całe pomieszczenie było wyłożone eleganckimi płytkami, po których ślizgały się moje stopy. Spojrzałem w niewielkie lustro, wiszące nad nią. Moja twarz była cała spocona. Odetchnąłem głęboko, uśmiechając się lekko. Zdążyłem w ostatniej chwili. Opłukałem dłonie i zacząłem je namydlać. Wtedy po raz pierwszy zauważyłem, że umywalka wygląda dość śmiesznie. Jej białe kurki z czarnymi wypustkami wyglądały niemal jak ludzkie oczy, wpatrujące się we mnie ze zdziwieniem. Odpływ przypominał usta złożone w literę „o”. Nie wiem dlaczego, ale poczułem się dziwnie. Miałem wrażenie, jakby ktoś naprawdę mnie obserwował. Wzdrygnąłem się lekko i zakręciłem wodę. Wytarłem ręce w ręcznik i wyszedłem z łazienki.
Czas mijał. 
Za każdym razem, gdy wizytowałem w łazience, przypatrywałem się umywalce. Nawet nie zauważyłem, kiedy jej wygląd przestał mnie bawić. Jak się nad tym zastanowię, to wydaje mi się, że było to podczas jednej z nocnych wizyt. Dość często mi się zdarza, pewnie dlatego, że za dnia piję dużo herbat.
Zaspany, ledwo widząc na oczy, stanąłem nad moim pięknym urządzeniem sanitarnym. To, co ujrzałem, sprawiło, że sen opuścił mnie w jednej chwili. Nie wiem, czy coś krzyczałem, nie wiem, czy zdołałem umyć ręce… Wiem tylko, że czym prędzej wybiegłem 
z pomieszczenia, trzaskając głośno drzwiami. Nie przejmowałem się tym, że mogę obudzić rodziców. Spali na dole, a poza tym oboje mają twardy sen.
Chwilę później leżałem w łóżku, przykryty pod samą szyję. Trząsłem się jak w febrze. Mój umysł nie chciał – nie, on nie był w stanie tego zaakceptować. Zacząłem się zastanawiać, czy to przypadkiem nie było przywidzenie. Mam dziewiętnaście lat. W moim wieku, byłoby to raczej dziwne… Więc co to było, do ciężkiej cholery? Dlaczego wnętrze umywalki było popękane i zbryzgane krwią?
Oddychałem głęboko, ale serce cały czas biło mi jak oszalałe.
Nie zmrużyłem oka do rana.
Następnego dnia w moim umyśle pojawiła się myśl – co, jeśli ta krew ma jakiś związek z poprzednimi lokatorami? Może w tym domu doszło do jakiejś tragedii i dlatego była na sprzedaż? W dodatku z tego, co pamiętam, cena była niepokojąco korzystna, jak na taki obiekt. Wydało mi się to podejrzane. Chciałem porozmawiać o tym z ojcem, ale szybko zdałem sobie sprawę z oczywistego faktu: byłem już dorosły, gdybym mu nagle powiedział, że w łazience na moim piętrze zobaczyłem ludzką krew, razem z matką wyśmialiby mnie, zarzucając, że oglądam za dużo horrorów… Ech… Muszę sam się z tym zmierzyć.
Przez kolejne dni umywalka nie chciała dać mi spokoju. Za każdym razem, gdy z niej korzystałem, widziałem w jej wnętrzu krew. Krew, którą zmywał zwykły strumień ciepłej wody.
Co, do kurwy?!
Wyglądało na to, że była świeża… Pewnego razu zamoczyłem w niej palec, a następnie go oblizałem. Wstrząsnęło mną obrzydzenie, ale zyskałem w ten sposób pewność. Krew należała do człowieka.
Przez kilka następnych dni nie odkryłem niczego, co pomogłoby mi rozwiązać tę cholerną zagadkę. Zauważyłem za to, że ta przeklęta umywalka zajmuje coraz więcej miejsca w moim umyśle. Wstyd się przyznać, ale czasami miałem wrażenie, że… w jakiś sposób mną kieruje. Tak, wiem, większość z Was czytając te słowa w tej chwili uśmiechnie się pod nosem, dochodząc do wniosku, że tracicie jedynie czas. Nie mogę Was za to winić, wiem, jak to brzmi, ale proszę…
Uwierzcie mi…
Piszę prawdę… Z moją łazienką jest coś nie tak… 
Błagam Was! Uwierzcie mi…
Tu naprawdę dzieją się dziwne rzeczy, a ja się boję… boję się tego, co mogę zastać w łazience przy następnej wizycie…
Ona mnie obserwuje… Tymi swoimi biało - czarnymi oczami… Jezu, robi się ze mną coraz gorzej….
Nóżnóżnóżnóżnóżnóżnóżnóżnóżnóżnóżnóż
Czasami, leżąc w łóżku, słyszę ją… jak mnie woła. Drżę ze strachu, choć wiem, że to nie jest możliwe, ale kurwa, ona pragnie mojej krwi! Wiem o tym. Zaczyna kontrolować nie tylko mój umysł, ale 
i ciało. Nie wiem, co się ze mną stanie… Nie wiem, jak daleko się posunie…
Którejś nocy stanąłem nad nią z nożem w ręku, który musiałem wziąć z kuchni, ale za cholerę tego nie pamiętam. Boję się wejść do łazienki, a nie chcę pomocy rodziców. Nie chcę, by wzięli mnie za wariata. Haha, co za ironia! Szalony Dominik! Aaa, jestem wariatem! Widzę krwawiące umywalki!! Hahahahahah!
Boję się spać, ale z drugiej strony… Odczuwam jakąś niezdrową ciekawość w tym wszystkim… Chcę wiedzieć, co jest z nią nie tak 
i czego ode mnie chce. Jeśli jest nawiedzona, chcę wiedzieć, jak do tego doszło. Czy… ktoś popełnił nad nią samobójstwo? Jeśli tak, to dlaczego nikt nam o tym nie wspomniał przed zakupem domu? Chwila, przecież to oczywiste… Wiedzieli, że wtedy byśmy go nie kupili… Boże Święty…
Moja opowieść dobiega końca. Siedzę przy biurku, nieustannie słysząc w głowie jej kuszący, śpiewny szept…
„Nóżnóżnóż, weź nóż i w szyję go włóż!”
Ciągnie mnie, by pójść do łazienki, stanąć nad tą suką i spojrzeć w dół, na te jej biało – czarne oczy i wiecznie zdziwiona usta. Dobrze wie, że to zrobię. A ja wiem, że ona pragnie mojej krwi. Chce ją na sobie poczuć.
Głowa mi pęka
cały drżę
nie myślę o niczym innym tylko o niej
chcę to zrobić
Pójdę tam i dam jej się napić haha możesz się nią udławić ty wredna suko 
weź nóż i w szyję go włóż
Jaaaka piękna umywalka
Taka lśniąca i gładka 


O BOŻE JA KRWAWIE TO KREW MOJA KREW JA BOŻE KRWAWIĆ CHCE 
DAJ MI PIĆ SKARBIE



***



W tym miejscu kończy się kilkustronicowy pamiętnik Dominika Karteckiego. Jego rodzice, Renata i Bogdan Karteccy, znaleźli go martwego w ich własnym domu. Ciało syna spoczywało między umywalką, a wanną. Sprawiało wrażenie, jakby po poderżnięciu sobie gardła, chłopak za wszelką cenę chciał, by jak najwięcej krwi znalazło się w umywalce. Małżeństwo Karteckich jest w szoku. Według nich, Dominik nie miał ze sobą żadnych problemów.
Przed śmiercią, własną krwią zdołał napisać na lustrze następujące zdanie:



DO DNA DZIWKO